Każdy przed porodem tworzy inną listę. Jedni pakują tylko przybory toaletowe i ubrania, a inni do cesarki zabierają nawet krawcową z overlokiem, bo nie mają pewności, czy będzie miał je kto pozszywać – żart! Poniżej znajdziecie listę przedmiotów, które okazały się być niezastąpione podczas mojego pobytu w szpitalu. Zapraszam do lektury!
Panowanie nad chaosem – torba do szpitala
Zacznijmy od początku. Dlaczego zdecydował się na oddzielenie swoich rzeczy, od rzeczy dziewczyn? To proste! Poród to spory stres, masa emocji, z którymi nie łatwo sobie poradzić. W ciąży miałam chwilę, żeby zapoznać się z opiniami innych mam w tej kwestii. Prześledziłam YouTube’a, fora, grupy na Facebooku i głos jest jeden (jak w niewielu kwestiach dotyczących ciąży i porodu) – zdecydowanie łatwiej jest odnaleźć wszystkie najpotrzebniejsze rzeczy, dlatego postanowiłam zrezygnować z torby „wszystko i nic” i zapakowałam swoje manele osobno. To była świetna decyzja!
Teraz kwestia samej torby. Bardzo zależało mi na tym, żeby była pojemna i mogła spełnić jeszcze inną rolę, niż tylko jednorazówka do szpitala. Spośród wielu opcji zdecydowałam się na produkt firmy Makaszka. Torba jest bardzo pojemna, solidnie wykonana – zmieściła cały must have z tego wpisu. Po powrocie do domu zamieniła się w nieodłączny element naszych spacerów (torba, którą otrzymałam w zestawie do wózka, jest zbyt mała – a wiadomo, że przy bliźniakach trzeba być podwójnie przygotowanym na najgorsze :P).
Po pierwsze: komfortowo
Już do szpitala zabrałam wkładki laktacyjne różnych producentów. I zdecydowanie mogę polecić te wyprodukowane przez LOVI. Mają o wiele mocniejszy klej, niż inne produkty z tej kategorii, co wpływa na ich przemieszczanie, a konkretnie jego brak. Ode mnie dostają wielki plus za chłonność, która nie jest na pierwszy rzut oka tak oczywista, bo są niesamowicie cienkie.
Jak już jesteśmy przy temacie biustu, to moim must have okazała się lanolina. Po porodzenie hormony szaleją i jednego dnia skóra wygląda kwitnąco, a drugiego jest sucha i pełna pryszczy. Sutków też to nie ominęło. Pewnego dnia człowiek się budzi, a one wysuszone jak pustynia w pełnym słońcu. Ekspresową regenerację zapewniła lanolina, której podczas przystawiania dzieci do piersi nie trzeba było za każdym razem zmywać.
Nie wyobrażałam sobie korzystania z laktatora wypożyczonego w szpitalu, dlatego zabrałam swój LOVI Expert. Uratował mnie podczas nawału, gdy dziewczyny jeszcze nie wiedziały, jak zabrać się za pierś. Jego plusy: jest cichy (dźwięk podczas pracy nie irytuje i nie budzi śpiących dzieci :D) i delikatny (nie masakruje biustu, dzięki czemu odciąganie pokarmu nie staje się przykrym obowiązkiem). Wady? Na tę chwilę jeszcze nie dostrzegłam żadnych, ale na pewno Was o tym poinformuję, jeśli jakieś się pojawią.
Po drugie: praktycznie
Jedna z pierwszych pozycji, która znalazła się na mojej liście – kosmetyczka! Zebrałam do szpitala wszystkie niezbędniki w wersji mini – zajmują mało miejsca i mieszczą się na tycich łazienkowych szpitalnych półeczkach.
Co się w niej znalazło:
- pielęgnacja twarzy (chusteczki odświeżające, płyn micelarny, krem Nivea),
- pielęgnacja ciała (w wersji turystycznej: szampon, żel pod prysznic, żel do higieny intymnej; )
- pomadka ochronna,
- dezodorant – antyperspirant (w moim przypadku są to dezodorant w chusteczkach),
- szczoteczka i pasta do zębów (+ płyn do higieny jamy ustnej).
Rogal do karmienia – gdyby był osobą, spokojnie można byłoby go nazwać „człowiekiem renesansu”. W szpitalu sprawdził się podczas prób dostawiania dziewczyn oraz karmienia butelką i nie tylko. Po cesarskim cięciu pomógł w odpowiednim ułożeniu się na łóżku, posłużył także, jako zagłówek i podłokietnik – niezastąpiony, gdy boli tu i tam. Mój rogal został ręcznie wykonany przez polską markę Jukki. Jakiś czas temu mogliście zobaczyć go na Instagramie.
Wyświetl ten post na Instagramie.
Z koszulami czy stanikami do karmienia nie miałam wcześniej żadnego doświadczenia. Nie wiedziałam, jaki sposób rozpinania i jaki krój spełni moje oczekiwania, dlatego podziałałam trochę po omacku. Kupiłam 3 koszule i dwa staniki z Bonprix oraz kolejne dwa bardziej sportowe z H&M. Powiem Wam szczerze, że jeśli chodzi o wygodę, nie mam im zupełnie nic do zarzucenia. A kwestia karmienia? Jak cześć z Was już pewnie wie, moje dziewczynki są wcześniakami i jak to bywa z takimi maluszkami na początku, średnio kumały ssanie z piersi, więc koszule nie zostały dobrze przetestowane pod tym kontem. Jednakże z moich obserwacji wynika, że najbardziej praktycznym rozwiązaniem jest rozpinanie po obu stronach (nie jedno na środku).
Must have każdej #instamatki
Telefon komórkowy i ładowarka – czy tu coś więcej muszę dodawać? 😛 A tak całkiem serio – jak pewnie mogliście zauważyć, nie instagramowałam podczas pobytu w szpitalu. Przyjście na świat dziewczyn było wydarzeniem mocno zaskakującym i zupełnie nie w głowie było mi wrzucanie setek zdjęć na Instagram. Zdecydowanie wolałam poświęcić ten czas moim niespełna dwukilogramowym księżniczkom.
To była moja lista niezbędników, które bez wahania zabrałabym ponownie do szpitala. Drogie Panie, powiedzcie mi, co miałyście w swoich torbach? Co z mojej listy również u Was okazało się niezbędnikiem ratującym życie w trudnych szpitalnych chwilach? Piszcie!