Znamy płeć naszych bliźniaków!

Nie, nie, nie – tak w pierwszym zdaniu nie zdradzimy Wam, co kryje się w tym już dość pokaźnym brzuchu. Najpierw opowiemy naszą małą historię — jak planowane i wyczekiwane jedno, stało się wymarzoną dwójką. Zapraszamy!

Szok!

Pierwsze USG i szok! Na monitorze dwa pęcherzyki. W głowie pytanie: oba to dzieci? A może jakaś niegroźna anomalia? Lekarz potwierdza — Będą mieli Państwo bliźniaki! – i dodaje No, to teraz szukamy trzeciego. – histeryczny śmiech, chwila niepewności i… uff, będzie tylko (aż) dwójka.

ONA: Do mnie ta informacja docierała o wiele dłużej, nie wiedziałam, co mam czuć, co myśleć, co będzie dalej. Nie miałam pojęcia, jak ogarnę dwie małe istoty, które w 100% będą zależne ode mnie. Nigdy nie zajmowałam się dziećmi, był to dla mnie zupełnie obcy temat. Choć ciąża była planowana, ja nie wiedziałam, jak poradzę sobie z jednym, a co dopiero z dwójką na raz…

ON: Zdecydowanie mniej wątpliwości i myśli targało mną. Może dlatego, że jestem mężczyzną, ale wiedziałam, byłem wręcz pewien, że wszystko będzie dobrze, że ze wszystkim bez problemu damy radę. Jedna z pierwszych myśli: trzeba będzie wymienić samochód na większy… 😛

A brzuch rośnie i rośnie…

W pierwszym trymestrze nie wiedzieliśmy, co gotować, co jeść, żeby szalejące podwójnie hormony ciążowe były w stanie to zaakceptować. Mdłości i inne „uroki” pierwszych tygodni minęły i w 15. tydzień wkroczyliśmy z podniesioną głową. Ogromna ulga dla nas obojga.

ONA: Gdy publikuję ten wpis, jest 23. tydzień. Mdłości minęły, jem wszystko, ale nadal w niewielkich ilościach. Jak na początku ciąży odrzuciło mnie od słodyczy, tak dotąd zostało. W grę wchodzą tylko lody i Princessa cytrynowa 😀 Brzuch rośnie, a wraz z nim dwie małe istoty, które już niebawem zdradzą, kim są.

ON: Odliczałem do końca pierwszego trymestru. Bałem się, że brak apetytu i nieprzyswajanie odpowiedniej ilości witamin w jedzeniu spowoduje, że trafi do szpitala z anemią czy innym niedoborem. A jak powszechnie wiadomo, w szpitalach nie karmią ludzi wartościowymi posiłkami…

Ostateczny werdykt

Z badania na badanie wyczekiwaliśmy, żeby nasze maluchy w końcu ośmieliły się choć trochę i zdradziły – co tam kryją między nóżkami, nie były skore do współpracy. Długo obstawialiśmy, że będzie parka. Założyliśmy, że chłopiec z dziewczynką będą się fajnie uzupełniać. Choć czekając na „ostateczny werdykt”, nie mieliśmy takich oczekiwań w stosunku do płci, które mogłyby spowodować, że będziemy zawiedzeni informacją. Każdej rozwiązanie było dla nas w pełni akceptowalne.

No i w końcu, nadszedł dzień, w którym mamy dowiedzieć się, kto zamieszkuje, rosnący w tępię ekspresowym, brzuch.  Zaczynamy badanie, brzdące wiercą się i kręcą. Jedno spokojniejsze ujawnia płeć – dziewczynka! Drugie dalej nie daje za wgraną, obraca się, wystawia pupę, ale lekarzowi udaje się w końcu złapać ujęcie idealne! Chwila ciszy i… dziewczynka! Będą dwie małe, różowe księżniczki!

ONA: Wiedziałam, że jedno z maluszków będzie dziewczynką. Mam czuje takie rzeczy. Jednak ogromnym zaskoczeniem było, gdy okazało się, że mąż będzie jedynym mężczyzną w tym układzie, a cały dom opanuje róż! Jak o tym myślę, nadal nie schodzi mi z ust szeroki uśmiech 🙂

ON: …no to jestem spłukany… 😛 A tak całkiem serio: lubię wyzwania, a to będzie największe, jakie mnie do tej pory spotkało.

Jesteśmy szczęśliwymi rodzicami dwóch małych księżniczek, które już w październiku odmienią całe nasze życie, które stanie się cukierkowo różowe. Będzie się działo 😀

Może Ci się spodobać...